Oszczędzanie jest fajne, pozwala nam zgromadzić ekstra pieniądze, i przecież o nim jest ten blog. Ale już nie raz pisałam, że nie na wszystkim warto oszczędzać. Ba, za niektóre rzeczy warto zapłacić więcej.
Dziś więc o sytuacjach, w których nadmierne oszczędzanie sprawia, że docelowo kończymy… bez pieniędzy!
Nie chodzisz do lekarza/nie badasz się?
To chyba jeden z najbardziej karygodnych błędów. I już nawet nie chodzi o względy zdrowotne – a o finansowe. Szkoda Ci kasy na wykonanie podstawowych badań krwi? Świetnie, to poczekaj pięć lat, będziesz zmuszony wykonać te i wiele innych, które będą kosztowały znacznie więcej.
Oszczędzanie na zdrowiu nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Zamiast oszczędzić kilkanaście złotych co jakiś czas, wydaj je, a w przyszłości pozbędziesz się dużych wydatków na badania czy prywatne wizyty u lekarzy (bo przecież nie będziesz chory czekał roku na wizytę u lekarza z NFZ).
Nie chodzisz do dentysty?
Dokładnie taka sama sytuacja, jak w przypadku lekarza. Szkoda Ci kasy na przegląd zębów co pół roku, nawet rok? To licz się z tym, że później grozić Ci będzie leczenie kanałowe, które nie jest refundowane i najczęściej wiąże się z wydatkiem co najmniej 500 zł. Pamiętaj, że na podstawowe przeglądy możesz chodzić do dentysty z NFZ. A to kosztuje już tylko Twój czas.
Najtańsze ubezpieczenie samochodu
Czytaj: tylko OC i koniec. Jasne, wszystko zależy od tego, jaki masz samochód, ile ma lat itp. Ale moim zdaniem, nawet dziesięcioletni samochód powinien mieć ubezpieczenie AC. I ba – nawet ubezpieczenie szyb. Bo nigdy nie wiadomo, czy coś się nie stanie, a koszt będzie znacznie, znacznie wyższy niż składka na ubezpieczenie. Przykładowo, w zeszłym roku, gdy miałam jeszcze Opla Corsę rocznik 2004, ktoś wybił mi tylną szybę (i to w garażu podziemnym!). Koszt wymiany: ponad 1000 zł wraz z robocizną. Mój koszt? 50 zł płacone przez 3 lata dodatkowo właśnie na ubezpieczenie szyb. Dzięki temu tego samego dnia miałam auto z powrotem sprawne.
Moim zdaniem nie ma sensu oszczędzać na żadnym ubezpieczeniu. Wyjątkiem jest obowiązkowe ubezpieczenie OC, którego OWU są wszędzie takie same i tutaj rzeczywiście liczy się cena.
Oszczędzanie na eksploatacji samochodu
Samochód nie jest tanim wydatkiem, rzadko kiedy się opłaca, a już na pewno nie jest oszczędny. Ale jeśli go masz (bo przecież nie tylko te względy się liczą), to dbaj o niego. Nie unikaj regularnych przeglądów, pilnuj płynów – do spryskiwaczy, hamulcowego, do chłodnic, oleju. Jeśli tego nie zrobisz, możesz nieźle zajechać swój wóz. A chyba doskonale wiesz, ile mogą kosztować naprawy samochodu.
Stać Cię na to, by oszczędzać na samochodzie?
Ekstremalne korzystanie ze zniżek i kuponów
Zniżki i kupony promocyjne są fajne, ale wyłącznie do momentu, gdy są wykorzystywane z głową. Bo w pewnym momencie można się pogubić i kupować coś tylko dlatego, że ma się kupon, a finalnie tego nie zużyć. Więc po co kupować, jak ma się zmarnować? Jeśli masz na coś zniżkę, to kup to tylko wtedy, jeśli tego potrzebujesz.
Jeśli masz kupony, np. do KFC czy McDonalda, to nie jedz tam codziennie tylko dlatego, że je masz, mam nadzieję, że rozumiesz, że to zupełnie bez sensu? Albo wybierasz się do hipermarketu i kupujesz coś tylko dlatego, że jest w promocji. A potem stoi w domu. I stoi. I w końcu to wyrzucasz, bo się zepsuło. Ogarnij się. Nie rób tak.
Tanie jedzenie
O tym, że na jedzeniu nie warto oszczędzać, pisałam już nie raz. Tanie jedzenie to najczęściej produkty niskiej jakości opatrzone niezbyt ciekawym składem, który może doprowadzić nas czasem przynajmniej do przebojów żołądkowych. Na dłuższą metę może jednak zniszczyć naszą odporność i finalnie doprowadzić do różnego rodzaju chorób.
Uważajmy na to, co jemy. Warto pamiętać, że wędlina za 15 zł/kg nie może zawierać zbyt dużej ilości mięsa (no wykalkuluj to sobie), a ser za tyle nie będzie tak naprawdę serem. Dołóż lepiej te 2 zł do 100 g szynki i kup porządną. To dobra inwestycja!
Jakie jeszcze znasz sytuacje, w których oszczędzanie może jednocześnie oznaczać dość dużą stratę pieniędzy?