Przedstawię Wam dziś małe case study, które było dla mnie świetną nauczką. Człowiek jednak najlepiej uczy się na własnych błędach. Nie dalej jak w grudniu, zalałyśmy sąsiadów. I sąsiadów pod sąsiadami. I garaż. Do tego stopnia, że w garażu woda leciała ciurkiem. Okazało się, że fachowiec montujący wannę, trochę się zagalopował z wiertarką i wwiercił dziurę za głęboko (za blisko rury z zimną wodą).

Koszty

Koszt naprawy wyniósł razem z robocizną, materiałami i opłaceniem szkód sąsiadów „jedyne” 3100 zł (1500 zł robocizna, 1000 zł materiały + sąsiedzi 150 i 400 zł. Dobrze, że garaż się niczego nie domagał :-). Trzeba było rozkuć obudowę wanny, połowę kafelków w łazience, wymienić dwie ościeżnice i połowę paneli w przedpokoju.

A mieszkanie kupione rok wcześniej. Rynek pierwotny. Zatem były to pierwsze kafelki w tym miejscu i nie przetrwały nawet roku. Bałagan był okropny. Na szczęście udało się dość szybko znaleźć fachowca, tak, że przed świętami mieszkanie z powrotem wyglądało dobrze.

Dochodzenie o odszkodowanie

No ale do rzeczy. Oczywiście od razu zgłoszenie do ubezpieczyciela (Warta) i wzywanie likwidatora, żeby porobił fotki. Przyjechał raz, zobaczył tylko miejsce wycieku, sfocił. Przyjechał drugi raz, gdy wszystko było „rozkopane”. Sfocił. Całkiem sprawnie. I zostało nam czekanie. Domyślałam się, że ubezpieczalnia mogła nie dać nam całej kasy, bo „dochodzenie przyczyny zalania” nie wchodziło w nasz pakiet. Ale byłam pewna, że coś dostaniemy…

I tak czekałyśmy do tego poniedziałku (13 stycznia). Ciągle nie było przelewu ani żadnej informacji, więc postanowiłyśmy zadzwonić (takie czekanie w niepewności jest mega męczące, zwłaszcza, że tę kasę już wydałyśmy na naprawę). I okazało się, że 23 grudnia Warta odmówiła wypłaty odszkodowania, ponieważ przyczyną szkody był długotrwały wyciek, a to według nich nie jest „zalanie”. Szkoda tylko, że nie dali żadnego info. Ponoć wysłali maila. Ale nie dotarł.

Finał

No i puenta tego jest taka, że ubezpieczając mieszkanie, nie zwróciłyśmy uwagi na warunki (OWU, kto to czyta? Chociaż ja od teraz będę). I to wielki błąd! Mamy też wykupiony tylko podstawowy pakiet (270 zł rocznie), bez OC i NNW. I to też wielki błąd. Bo gdybyśmy te pakiety miały, chociaż sąsiedzi zostaliby spłaceni. Teraz przechodzimy do PZU. Liczymy, że tam nas lepiej potraktują. Ma to kosztować mniej niż 500 zł wraz z ubezpieczeniem „ruchomości” na 30 tysięcy. Jak widać, gdybyśmy rok temu pomyślały i wydały więcej, teraz wydałybyśmy znacznie mniej. A tymczasem jesteśmy w plecy o 3100 zł. Nie oszczędzaj na ubezpieczeniu mieszkania.