Brzmi przewrotnie? Niestety to nie moje słowa. Gdzieś to zeszłego lata wyczytałam. I stało się to moim motto. Z przyczyn losowych moje wakacje odbyły się dopiero zimą, dlatego piszę o tym dopiero teraz. Uwaga – trzydniowy wypad się nie liczy jako „wakacje”!
Ale tak. Z pełną świadomością mogę stwierdzić, że najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na to, żeby nie jeździć na wakacje. Z prostej przyczyny – to urlop i odpoczynek, czyli właśnie wakacje, sprawiają, że absolutnie mocno zwiększam swoją efektywność! Wiecie, jak wygląda moja skala od urlopu do urlopu? Wasza pewnie też 😉 O, tak:
Wakacje są mi potrzebne po to, by naładować akumulatory! I wrócić z większym zapałem i chęcią do działania – zarówno w pracy etatowej, w ClueGroup, jak i na blogu – co widać chociażby tutaj – to już trzeci wpis na blogu w tym tygodniu, wcześniej, gdy pojawiał się, ostatnimi czasy, jeden na tydzień, to było dobrze.
Powiem więcej – nie stać mnie też, żeby oszczędzać na wakacjach. Urlop to ma być dla mnie taki czas, gdy mam się maksymalnie zregenerować. Nie chcę się niczym martwić, nie chcę broń boże pracować, organizować niczego, na co nie mam ochoty. Chcę po prostu odpocząć.
I dlatego też, o czym już kiedyś pisałam, przynajmniej raz w roku, stawiam na zorganizowane, tygodniowe wczasy z biurem podróży w opcji All Inclusive. Jasne, miewam mniejsze wypady (co najmniej raz w miesiącu gdzieś się wybieramy co najmniej na weekend), ale przynajmniej raz (a od teraz może i dwa) chcę tego wypadu, podczas którego ktoś zrobi wszystko za mnie. Nie dlatego, że nie umiem, dlatego, że nie muszę.
A dlaczego dosłownie mnie nie stać na brak wakacji? Przypominam, że praca na etacie, to tylko połowa moich zajęć. Jasne, zajmuje mi zdecydowanie najwięcej czasu, ale równie ważne są dla mnie ClueGroup i blog. A do tego drugiego i trzeciego wypłata nie przychodzi co miesiąc bez względu na to, czy daję z siebie 70% czy 150%. Jeśli kompletnie nie będę miała siły pracować na rzecz Clue, to po prostu pieniędzy z tego nie będzie. A to dla mnie niedopuszczalne. Jeśli nie będę nic pisać na blogu, to padnie. Prosta matematyka. Nie mogę sobie na to pozwolić.
I co? I jak zwykle – zadziałało. Do pracy wróciłam na pełnych obrotach! Czuję się zmotywowana i naładowana. I zdecydowanie częściej się uśmiecham niż przed wypadem. Szczerze mówiąc, każdemu polecam zimowy wypad w ciepłe kraje – to daje znacznie większego kopa niż wakacje latem, gdy w Polsce też jest ciepło i jasno.
Wracam z głową pełną pomysłów i chęcią do działania. Bo byłam na wakacjach. No przecież nie mogłam nie być. Już rozumiesz dlaczego? 🙂
A na koniec kilka fotek 🙂