Od wczoraj po sieci krąży wideo, w którym rozmawiają ze sobą Justyna Samolińska z Partii Razem i Cezary Kaźmierczak – prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Obejrzałam je z zainteresowaniem, bo część moich znajomych udostępniała je jako dobry żart, a poza tym, byłam ciekawa, co nowa partia ma do zaoferowania. Teraz już wiem, że niewiele.
Przede wszystkim, zanim przeczytasz dalej, poświęć 10 minut i obejrzyj. Nie będziesz się nudzić, to gwarantuję.
Że tak wylistuję zarzuty do Pani Justyny:
- Jak można zakładać, że zawsze, gdy wykonuje się pracę podchodzącą pod stosunek pracy (konkretne miejsce, konkretne obowiązki, konkretne godziny prac od-do), to należy koniecznie dać pracownikowi umowę o pracę?
- Jak można wierzyć, że koszty pracodawcy to 18%?
- Jak można mieć tak roszczeniową postawę?
- Jak można się zupełnie nie przygotować do takiej rozmowy?
- Jak można obarczać wyłączną winą za niskie zarobki właśnie pracodawców?
Pani Justyna żyje chyba w zupełnie wyimaginowanym świecie i uważa, że narzucanie umowy o pracę będzie rozwiązaniem wszystkich problemów Polaków. Dla niej nie ma znaczenia to, że żeby pracownik otrzymał 3000 zł na rękę, pracodawca musi zapłacić 5000 zł (nie wierzysz? Sam policz). Mówi, że bardziej wierzy statystkom Komisji Europejskiej niż swojemu interlokutorowi, który na co dzień zatrudnia ludzi i potrafi racjonalnie ocenić te koszty. I wierzy, że rzeczywisty koszt pracodawcy podczas zatrudniania na umowę o pracę wynosi 18%. Stosunek pracy jest – umowa o pracę musi być.
Sama mówi też, że ma 27 (czy może 28? nie pamiętam) lat i dopiero teraz otrzymała umowę inną niż umowa o dzieło. Bardzo mi przykro, naprawdę, ale co z tego?
Wiesz co? Wydaje mi się, że takie podejście może i przystoi przeciętnemu Kowalskiemu, którego interesuje jedynie kwota końcowa, czyli netto na jego koncie, ale nie reprezentantce partii politycznej.
Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem byłoby umożliwienie wyboru formy umowy pracownikowi. Jasne, nie mam tu na myśli pracy za 5 zł na godzinę i pracy na czarno. Załóżmy, że przychodzisz do pracy i pracodawca mówi Ci: „Mogę na Twoją pensję wydać 5000 zł. Ty wybierz, jaką formę „zatrudnienia” (cudzysłów, bo zatrudnienie to tylko na umowę o pracę) chcesz mieć”. Policzmy.
- Umowa o dzieło – 4280 zł netto
- Umowa zlecenie – 4217 zł netto ze składką na ubezpieczenie zdrowotne, 3 639,19 zł netto ze wszystkimi składkami
- Działalność gospodarcza (preferencyjny ZUS) – około 3700 zł netto (zależy od kosztów uzyskania przychodu)
- Umowa o pracę – 2950 zł netto
Jaką formę wybierzesz? Jaką formę współpracy wybierze ten przeciętny Kowalski? Taką, która da mu więcej pieniędzy na rękę czy taką, która teoretycznie zapewni mu bezpieczeństwo? (ubezpieczenie zdrowotne i społeczne). Ja bym brała zlecenie z ubezpieczeniem zdrowotnym, bo jednak to warto mieć.
Niech w końcu wszyscy zrozumieją, że to nie przedsiębiorcy są całym złem tego świata. To wszystkie koszty dookoła pensji sprawiają, że na umowę o pracę po prostu nie opłaca się zatrudniać.
A Pani Justynie radzę na przyszłość lepiej się przygotować do człowieka, który mówi nie tylko o teorii.
A wiesz co? Ja wcale nie uważam, że młodym na rynku pracy jest tak źle. Jasne, może obracam się w dość specyficznym środowisku, ale mimo wszystko. Jest dobrze.