Ochrona środowiska to już nie moda, a odgórne zarządzenie. Ludzie mają zużywać mniej energii, a pomogą im w tym sprzęty o wysokiej klasie energetycznej. Ale nie każdego obchodzi dżungla amazońska i topniejące lodowce, a więc i klasa energetyczna. I tych niezainteresowanych ochroną środowiska przekonać ma argument finansowy – sprzęty sklasyfikowane jako A z plusami są tańsze w użyciu. Prawda czy zwykły zabieg marketingowy?
Sprzęt na literkę A
Sklep z AGD. Oglądasz sprzęt gospodarstwa domowego i widzisz, że przy każdym urządzeniu jest etykieta efektywności energetycznej (potocznie: klasa energetyczna). Cóż takiego ona mówi? Otóż informuje, jak dużo energii pralka czy odkurzacz potrzebują do tego, by działać. Najbardziej prądożerny jest dół tabelki, czyli klasy E, F i G. Z kolei klasa A oznacza urządzenie niskoenergetyczne, a więc bardzo oszczędne, jeśli chodzi o pobór prądu. W ostatnich latach pojawiły się nawet jeszcze wyższe klasy, A+, A++, A+++, gwarantujące minimalne zużycie energii.
Kierując się tylko tym kryterium oczywistym jest, że lepiej mieć w domu AGD o klasie przynajmniej A. Sęk w tym, że im wyższa klasa energetyczna, tym droższy sprzęt. Różnice są zauważalne – energooszczędność podnosi cenę urządzenia o 10-20 procent, ale nierzadko jest to znacznie więcej. A jak to się przekłada na realne oszczędności?
Lodówka
Chłodziarko-zamrażarka to największy pogromca domowego budżetu, jeśli chodzi o zużycie prądu. Na lodówkę przypada prawie 30% opłat za energię elektryczną, zatem to idealne urządzenie do szukania oszczędności. W sklepach praktycznie nie uświadczysz dzisiaj lodówki klasy B, klasa A jest w zasadzie standardem. Najtańsze lodówki, klasy B, kosztują tysiąc złotych i zużywają rocznie 450 kWh. Przy cenie energii 0,60 zł za 1 kWh wychodzi 270 zł. Lodówka klasy A pobiera ok. 320 kWh, wychodzi więc rocznie 192 zł. Na lodówkę klasy A trzeba wydać 1000-1800 złotych, w zależności od marki, widać więc, że inwestycja w klasę A bez wątpienia się opłaca. A wyżej?
Klasa A+ redukuje zużycie energii do 260 kWh rocznie – 156 zł. Ceny lodówek w tej klasie zaczynają się od 1200 złotych, ale najlepsze modele są warte prawie 3 tysiące zł. Opłacalność inwestycji w A+ zależy więc od renomy producenta, ale że zwykle kupujemy produkty z niższej i średniej półki, warto wyłożyć te dodatkowe 200-300 złotych więcej i cieszyć się niższymi rachunkami. Idźmy więc dalej. Lodówka klasy A++ kosztuje minimum 1500 złotych, a jej zużycie prądu oscyluje wokół 200 kWh, co daje rachunek rzędu 120 zł rocznie. Jeśli w planach pierwotnie był zakup lodówki klasy A, rachunek w sklepie wzrośnie o około 500 złotych, ale rocznie zaoszczędzi się na prądzie ponad 70 złotych. Zakup zwróci się zatem po około siedmiu latach. Natomiast na lodówkę klasy A+++ trzeba już wysupłać 2500 zł albo i więcej. Zużycie prądu? 170 kWh, czyli 102 zł rocznie. W porównaniu do klasy A, wyjście na zero zajmuje kilkanaście lat. Ale decydując się na A+++ zamiast A+ wychodzi, że na zwrot inwestycji trzeba poczekać aż 20 lat!
Wniosek? Najbardziej sensownym zakupem okazuje się lodówka klasy A+ dobrej marki, również A++ nie wydaje się złą inwestycją, jeśli tylko nie będzie to produkt z najwyższej półki cenowej.
Zmywarka
Standardowa zmywarka do naczyń klasy A zużywa 1,1 kWh energii. Przy cenie 0,60 zł za 1 kWh i pięciu cyklach na tydzień daje to rocznie zużycie prądu za kwotę 171,60 zł. Zmywarka klasy A+ zużywa 1 kWh, co kosztuje rocznie 156 zł. W klasie A++ zużycie energii wynosi 0,9 kWh – 140,40 zł, w klasie A+++ pobór mocy to już tylko 0,7 kWh, czyli 109,20 zł.
Dochodzi jeszcze woda. Zmywarki energooszczędne zużywają przy okazji mniejsze ilości wody, zatem i na tym obszarze są oszczędności. Roczne opłaty za wodę wyglądają następująco:
- Klasa energetyczna A: ok. 40 zł,
- Klasa energetyczna A+: ok. 37 zł,
- Klasa energetyczna A++: ok. 31 zł,
- Klasa energetyczna A+++: ok. 24 zł.
Sumując, roczne mycie naczyń w zmywarce klasy A kosztuje 211,60 zł. I analogicznie, w klasie A+ to 193 zł, w klasie A++ to 171,60 zł, w klasie A+++ to 133,20 zł. Spójrzmy więc na ceny zmywarek. Podobnie jak przy pralkach, tak i tutaj inwestycja w najwyższą klasę energetyczną jest mało opłacalna. Zmywarka A+++ kosztuje 3000 złotych, zmywarka klasy A tylko 900 zł, więc dopiero po 20 latach ten wydatek na najwyższą klasę się zwróci. Z kolei zmywarkę klasy A++ można nabyć już za 1200 zł, najlepsze modele są warte 2500 zł, klasa A+ jest o około 200 złotych tańsza.
Jeśli patrzymy na sprzęty tego samego producenta, zmywarka klasy A++ jest o 300 złotych droższa od klasy A i trzeba czekać 10 lat, zanim uda się odzyskać tą różnicę. Dużo bardziej opłaci się zakup zmywarki w klasie A+, bo kosztuje ona tylko 100-150 złotych więcej, natomiast różnice w zużyciu wody i energii są na tyle duże, by zakup A+ zwrócił się po około 5-6 latach.
Pralka
Pralki automatyczne nie różnią się w zasadzie ilością pobranej wody, więc przy ich porównywaniu liczy się jedynie zużycie prądu. Przyjmijmy, że w ciągu roku pralka jest uruchamiana 156 razy – trzy prania na tydzień. Pralka klasy A zużywa w jednym cyklu 1,2 kWh, co kosztuje rocznie 112,32 zł. Pralkę tej klasy można kupić już za 900 złotych. Pralka klasy A+ potrzebuje do pracy 1 kWh, czyli kosztuje rocznie 93,60 zł, a jej cena zakupu to 1000-1800 złotych. W klasie A++ zużycie energii kształtuje się na poziomie 0,9 kWh – 84,24 zł, cena pralki to 1200-2500 zł. Na pralkę klasy A+++ trzeba wydać 1500-2800 złotych, ale oferuje ona zużycie prądu na poziomie 0,7 kWh, co daje 60,65 zł za roczną eksploatację.
Dokładając 100 złotych do klasy A+ wystarczy poczekać pięć lat, żeby ten wydatek się zwrócił. Na zakup pralki w klasie A++ trzeba wydać już 300 złotych więcej, a kwotę tą da się odzyskać dopiero po około 12 latach. Również klasa A+++ nie do końca jest warta swojej ceny – w sklepie musisz za taką pralkę zapłacić prawie dwa razy więcej, a naprawdę oszczędne pranie zacznie się dopiero po 14 latach.
Drobne AGD
Co z innym sprzętem? Telewizory, czajniki elektryczne, zestawy Hi-Fi, miksery, odkurzacze i tak dalej – tego typu urządzenia już od dawna są energooszczędne i pobierają znacznie mniejsze ilości prądu niż ich odpowiedniki sprzed kilkunastu lat. Oczywiście, drobne AGD czy RTV też jest różnicowane pod kątem efektywności energetycznej, jednak w skali roku pobierają one stosunkowo mało energii, więc oszczędności owszem, są, ale niemal się ich nie dostrzega.
Weźmy odkurzacz. Taki zużywający rocznie 53 kWh kosztuje około 275 złotych, ten pobierający tylko 25 kWh – nawet 700 zł. Ich eksploatacja kosztuje odpowiednio 32 i 15 złotych rocznie, co oznacza, że zakup niskoenergetycznego odkurzacza zwróci się po 30 latach. Poza tym energooszczędność nie powinna być w tym przypadku jedynym istotnym kryterium wyboru, bo liczy się jeszcze klasa skuteczności odkurzania dywanów, klasa skuteczności odkurzania podłóg twardych, klasa reemisji kurzu, poziom hałasu. Parametry te tak bardzo różnią się między sobą i może się ostatecznie okazać, że lepszym wyborem jest odkurzacz bardziej prądożerny, za to wydajniejszy jeśli chodzi o samo usuwanie kurzu. Tak samo przy innych małych urządzeniach domowego użytku – warto zwrócić uwagę na inne właściwości i znaleźć rozsądny kompromis pomiędzy ceną, kosztem eksploatacji oraz efektywnością.
Klasa energetyczna – pozorna oszczędność
Kupować energooszczędne AGD? Kupować. Ale z głową. Wydając dwa razy więcej pieniędzy na zakup super-energooszczędnego sprzętu tylko przepłacasz, bo na realne oszczędności musisz czekać ponad dwie dekady. Pomiędzy klasą A++ a A+++ różnice w poborze energii są minimalne i w skali roku wyższa klasa pomoże obniżyć rachunki o raptem kilkadziesiąt złotych. Biorąc pod uwagę, że na cały domowy sprzęt klasy A+++ trzeba wydać kilka tysięcy złotych więcej, ciężko tu mówić o interesie życia.
Druga sprawa to jakość sprzętu. Nic nam po niższym zużyciu prądu, jeśli lodówka czy pralka po kilku latach będzie wymagać drogiej naprawy albo po prostu wymiany na nowy model. Opłaca się zatem dołożyć 200 złotych do wyższej klasy energetycznej, ale większe różnice w cenach nie mają finansowego uzasadnienia, zwłaszcza że po 15-20 latach eksploatacji myśli się raczej tylko o zakupie nowego urządzenia. Tym bardziej, że po tak długim czasie na rynku najprawdopodobniej pojawi się jeszcze lepsze i tańsze AGD.
A jakie jest Wasze zdanie? Czy klasa energetyczna AGD jest dla Was ważna? Czy kupując nowy sprzęt, decydujecie się na jak najniższą klasę energetyczną? Czy raczej jest to dla Was sprawa drugorzędna?