Nie potrafisz pohamować się przed wydawaniem pieniędzy? Nie ma dla Ciebie znaczenia, czy jesteś na zakupach spożywczych, w centrum handlowym, czy w sklepie internetowym przed komputerem – po prostu musisz coś kupić. Nie wiesz, jak przestać wydawać pieniądze. Więcej niż rzeczywiście potrzebujesz.
W spożywczym dorzucisz coś, czego pewnie i tak nie zdążysz użyć przed upłynięciem terminu płatności, w centrum handlowym dorwiesz nowe buty, a najlepiej od razu dwie pary, bo jest promocja, że druga jest o połowę tańsza… Sklep internetowy to już coś na czarną godzinę – bo nawet nie musisz wychodzić z domu, a możesz zaspokoić swoją potrzebę! Szybko szybko, lecisz coś kupić – czy to są zakupy do domu, czy ubrania, czy coś związane z hobby – nie ma znaczenia! W końcu coś musisz kupić.
Znasz to? Zdarza się nam częściej niż mogłoby się wydawać. I niestety częściej kobietom niż mężczyznom. Jesteśmy uzależnieni od zakupów. I niemiłosiernie cierpi na tym nasz budżet domowy. Skończ z tym. Zobacz jak. To żadna filozofia.
Jak przestać wydawać pieniądze?
Spisuj wydatki
Skoro sama nie potrafisz się opanować, być może musisz to zobaczyć! Suche fakty, twarde dane, zwał jak zwał. Spisane wydatki pokażą Ci skalę – zobaczysz, ile wydajesz w poszczególnych obszarach życia. Może przemówi Ci do rozsądku wydane 1000 zł na buty w tym miesiącu? Albo 800 zł wydane w sklepie internetowym na koszulki? A może setki złotych wydanych na fajny alkohol – tylko po to, by stał w barku? Po prostu musisz to zobaczyć.
Wydatki ogólnie powinno się rejestrować. Zatem niech to będzie dla Ciebie bodziec. A zobaczysz, po miesiącu zrobisz sobie wewnętrzną rywalizację – żeby było mniej. Mniej na ciuchy, mniej na przyjemności, mniej na cokolwiek. U mnie to działało – już od drugiego miesiąca rywalizowałam sama z poprzednim okresem – chciałam, żeby było mniej – mniej na rozrywkę, mniej na żywność, mniej na zakupy do domu. Tylko na zdrowie nie zwracam uwagi. Bo być musi.
Spisywanie wydatków to najlepsze, co można zrobić, żeby uświadomić sobie, jak dużo się wydaje na pierdoły. Tylko po to, żeby wydać.
Rób listę zakupów
Paulo Coehlo. Kompletnie nic odkrywczego. Każdy, kto robi regularnie zakupy wie, że nie ma nic bardziej przydatnego podczas zakupów, jak lista zakupów. No, może jeszcze tragarz. Ale przyznaj przed sobą – czy zawsze ją tworzysz? Albo inaczej – czy mimo tego, że masz ją przy sobie – czy z niej korzystasz? Bo może dorzucasz jeszcze do koszyka dziesięć kolejnych, kompletnie niepotrzebnych produktów? Ha! Mam Cię. Przyznałaś przed sobą.
No to teraz tylko zmuś się, żeby a) mieć tę listę zawsze przy sobie, nieważne w jakiej formie, czy to na kartce, czy w aplikacji – ja używam Listonika, b) trzymać się jej i nie kupować niczego poza nią. No, chyba że rzeczywiście w sklepie przypomni Ci się, że musiałaś coś kupić, a przez sklerozę zapomniałaś to dopisać. Ale tylko wtedy!
Nie łykaj jak młody pelikan
Jesteś w sklepie. Stacjonarnym. Albo internetowym. Nie ma znaczenia. Widzisz banner świecący Ci, że jak kupisz dwie rzeczy, to ta druga będzie za połowę ceny. Albo trzecia będzie gratis. Super, świetna promocja. Ale abstrahując od tego, czy to rzeczywiście okazja czy nie (bo często nie), zastanów się, czy potrzebujesz więcej niż jeden produkt. Bo przecież na liście masz, że jeden. Czy dwa, albo co gorsza trzy, zdążysz zużyć zanim się zepsują? Jak masz kupić jeden, to kup jeden. Nawet, jeśli jest super ekstra, mega promocja.
Nie łykaj wszystkiego. Inna sytuacja – chcesz kupić produkt a. za x złotych. Ale w sklepie ktoś Ci doradza, że produkt b. będzie lepszym rozwiązaniem, bo ma to, to to i tamto. Ale niestety kosztuje x+200 zł. Ale to naprawdę świetna okazja i warto dopłacić tę cenę. I na pewno nie będziesz żałować. Na pewno będą to najlepiej wydane przez Ciebie pieniądze.
A czy na pewno?
Cytując klasyka – Zadaj sobie jedno ważne, ale to zaje**** ważne pytanie – Czy na pewno mi to potrzebne?
W tym tygodniu w Biedronce jest tydzień włoski, a w Lidlu grecki. Aż nie sposób nie pójść i nie zrobić zapasów na przyszłość! Przecież tylko teraz możesz nakupować cudownych, regionalnych produktów! Co z tego, że kompletnie nie lubisz kuchni włoskiej i greckiej! Co z tego, że na widok Pesto robi Ci się niedobrze, a fetę jadłaś ostatnio 5 lat temu do sałatki, która Ci nie smakowała. Jest promocja. Jest tydzień regionalny i trzeba mieć wszystko.
Albo sprawa jak powyżej – 3 w cene 2. 2 w cenie 1 itp. Ale nie było tego na Twojej liście zakupów. Czy na pewno tego potrzebujesz? A nie chcesz przypadkiem tego kupić tylko dlatego, że jest w promocji? Ups. Tak właśnie. Ale co z tego, że zaoszczędzisz na samym produkcie, jak potem będziesz musiała to wyrzucić? Ja dziś muszę wyrzucić awokado, które kupiłam, bo było w super promocji za 4 zł.
Ustal limity wydatków w danych kategoriach
Mam w Spendee (moja ulubiona aplikacja do rejestrowania wydatków i ogólnie zarządzania budżetem domowym) ustawione limity wydatków na poszczególne kategorie. I krzyczy mi, gdy zbliżam się do granicy. I to jest super. Bo wiem, że nie mogę wydać na imprezy i rozrywkę więcej niż na przykład. 500 zł, na ubrania więcej niż 200 zł, a na jedzenie więcej niż 1500.
To pomaga, serio. Bo rywalizujesz ze sobą o to, żeby nie przekraczać granic, które sama sobie ustaliłaś.
Gwarantuję, że już po miesiącu zorientujesz się, że jednak nie musisz ciągle robić zakupów, że nie potrzebujesz wszystkiego, co już masz i że wcale nie musisz codziennie wędrować po sklepach internetowych i będzie dla Ciebie oczywiste to, jak przestać wydawać pieniądze. I nagle zamiast brakować pieniędzy do ostatniego (dziesiątego – wstaw, co trzeba), zostanie. Fajne uczucie, nie?