Od kilku miesięcy możemy zaobserwować bardzo silne trendy ekologiczne (2019 ogłoszono nawet nieoficjalnie rokiem ekologii). Przybywa kampanii społecznych nawołujących do ochrony środowiska, a coraz więcej marek decyduje się na wprowadzanie zrównoważonych form produkcji i nakłania do recyklingu. Takie działania mają być odpowiedzią na postępujące zmiany klimatu, które przynoszą katastrofalne skutki dla naszej planety.
Jednym z najnowszych trendów, zwłaszcza w Polsce jest idea zero waste. W poniższym tekście postaram się przybliżyć Wam tę ideologię, poprzez ukazanie wad i zalet tego sposobu funkcjonowania, a przede wszystkim odpowiem na pytanie tytułowe – czy zero waste się opłaca?
Ideologia zero waste
Nie chcę zanudzać Was setkami definicji najmądrzejszych tego świata i przytaczać badań amerykańskich naukowców. Dokonam więc delikatnej syntezy tego, za co uważają tę ideologię jej orędownicy. Przede wszystkim trzeba zacząć od przetłumaczenia samego pojęcia, ponieważ pochodzi ono z języka angielskiego. Oznacza ono, że nic się nie marnuje, nic nie zostaje. Dodam, że nic nie ma zostawać po naszej konsumpcji. Nie chodzi tu tylko o pożywienie, ale o każdy aspekt naszego życia. Generujemy śmieci przecież nie tylko w kuchni. Słowo zero może nas skutecznie zniechęcać, ponieważ każda osoba, która choć trochę starała się zminimalizować generowane przez siebie odpady wie, że w tym świecie to niezwykle trudne.
Choćby kwestia plastikowych reklamówek, które mimo swojej wygórowanej ceny, wciąż są chętnie kupowane. Jest to natomiast produkt całkowicie zbędny, którego już na własny domowy użytek, bardzo łatwo jest zastąpić bawełnianym workiem wielokrotnego użytku.
Zasada 5R
Zero waste powstało stosunkowo niedawno. Jest odpowiedzią na przesadny konsumpcjonizm oraz gigantyczne złoża śmieci pływające w oceanach. Jeszcze zanim problem nieumiejętnej neutralizacji odpadów stał się tak duży, działania ekologiczne zachęcały do odpowiedzialnego kupowania. Znane są Wam zapewne:
- Reduce
- Reuse
- Recycle
- Recover
- Renew
Zero waste w kuchni
Popełniłam już kilka artykułów dotyczących oszczędzania w kuchni i można powiedzieć, że znam się na rzeczy. Stale poszukuję tańszych alternatyw, ale zawsze na pierwszym miejscu jest dla mnie jakość produktów. Już dawno porzuciłam kupowanie produktów mięsnych i warzyw w supermarketach, na rzecz mniejszych sklepów i lokalnych dostawców. W tym aspekcie ideologia zero waste jest bardzo pomocna. Wielkie sklepy celują w maksymalizację zysków. Oznacza to, że sprowadzają najtańsze produkty i pakują je w taki sposób, aby przetrwała jak najdłużej. Słowo „pakują” jest tu kluczowe. Aby prowadzić kuchnię w stylu zero waste, należy zrezygnować z plastikowych opakowań tam, gdzie to możliwe. A możliwe jest w zasadzie wszędzie. Takie osiedlowe sklepy, warzywniaki i lokalne masarnie oferują świeże produkty prawie codziennie. Klienci wykupują je od razu, więc nie trzeba martwić się o to, że kupujemy piersi kurczaka w folii a pietruszkę w reklamówce. Wystarczy wybrać się na zakupy ze swoimi pojemnikami i poprosić sprzedawcę o włożenie do nich schabu czy kawałka sera na wagę, zamiast do foliówki, a kupując warzywa podziękować za jednorazówkę i włożyć seler i marchewkę do materiałowej torby. Z autopsji wiem, że sprzedawcy nie mają nic przeciwko.
Nie zachęcam tutaj do zerwania kontaktów z Lidlem i połamania karty lojalnościowej do Biedronki. W tych miejscach znajdziecie również artykuły w stylu zero waste, ponieważ część produktów jest na wagę bądź zapakowana w szkle czy puszce.
Do tej pory bilans kosztów wchodzi dla mnie prawie na tym samym poziomie. Jednak czasem produkt zapakowany w szkło będzie dużo droższy niż ten w plastiku. Czasem, zwłaszcza w zimie bardzo ciężko jest kupować bez plastiku warzywa i owoce.
W kuchni bardzo fajnie stosuje się inny komponent opisywanej ideologii. Mianowicie, ograniczając koszty, często staramy się dojadać resztki, zużywać produkty do końca i znajdować dla nich nowe zastosowania. Znane są również sposoby na resztki, łupiny czy obierki. Gotowanie rosołu z obierków, pieczenie tostów z czerstwego chleba, czy oddawanie niezjedzonej żywności po świętach do banków żywności, doskonale wpisuje się w ideę niemarnowania.
Często podawanym sposobem na oszczędzanie jest rezygnacja z tzw. jedzenia na mieście i przygotowywanie posiłków w domu. Tu również środki do innego celu są identyczne, ponieważ jedzenie poza domem bardzo często podawane jest w pudełeczkach styropianowych czy plastikowych albo nieszczęsnych foliówkach. Rezygnacja z kupnej sałatki to zarówno oszczędność pieniędzy, ale również ograniczenie odpadów.
Zakup butelki wielorazowej lub filtra do wody to kolejne oszczędzone koszty, ponieważ kranóweczka jest dużo tańsza od wody butelkowanej a często jej wartości odżywcze i minerały są na tym samym poziomie. Wiele kawiarni oferuje rabat za to, że poprosimy kawę do własnego kubeczka.
Zero waste w łazience
Ostatnio popełniłam tekst o oszczędności w kupowaniu kosmetyków, w którym jako jeden z tipów przestawiłam produkty zero waste. W wielkim skrócie, oszczędzanie w łazience z pomocą przyjaznych środowisku kosmetyków to bardzo dobre rozwiązane. Człowiek stara się zaopatrzyć w akcesoria wielokrotnego użytku, których cena początkowo nie jest zachęcająca, jednak jeśli podzieli się koszt początkowy na ilość miesięcy i zestawi się go z kwotą, którą wydaje się na produkty jednorazowe, wygrywają opcje zero waste. Istnieją jednak takie typy produktów, których zamienniki bardziej odpowiedzialne za środowisko nie istnieją lub są niebywale drugie. Tak jest z prawie wszystkimi kosmetykami kolorowymi. Idea zero waste nakłania nas do ograniczania ilości konsumowanych produktów. Może w zamian za to, że szmineczki i cienie pozostaną w plastiku, zrezygnujemy z piętnastu rodzajów szamponu i czterech kremów na rzecz mydełka do włosów i olejku do twarzy? Takie ruchy są jak najbardziej na korzyść oszczędzania.
Generalnie idea zero waste nakłania do odpowiedzialnych i przemyślanych zakupów. Coś wam to przypomina? Jeśli czytacie mojego bloga, powinno Wam dzwonić w którymś kościele, ponieważ trąbię o odpowiedzialnym kupowaniu od początku prowadzenia tej platformy. Zero waste nie polega na otaczaniu się fancy akcesoriami, wyprodukowanymi przez małe start upy, metodą manufakturową, fair trade i w słoiku. Chodzi o to, aby wybierać mądrze i z korzyścią dla planety, często z korzyścią dla portfela. Z moich obliczeń wynika, że włączając kilka nieinwazyjnych zasad zero waste, można wyjść co najmniej na zero, a nawet zaoszczędzić, jeśli się dobrze poszuka.