Jestem wielką fanką prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego, więc daleko będzie temu artykułowi do obiektywizmu. Całe szczęście, to blog i może tak być 😉 Ale chętnie poznam Twoje zdanie – co sądzisz o abonamentowych pakietach zdrowotnych, jakie oferuje na przykład Luxmed czy Medicover? 

Psioczy się na nich na prawo i lewo, że trudno się dostać do lekarza, że trzeba czekać, że coś nie działa i nie da się zarezerwować wizyty, że lekarze czasem źli. Jasne. Potwierdzam to wszystko. Ale. No właśnie. Ale jak się źle czuję, to umawiam się do jakiegokolwiek internisty i idę tego samego dnia na konkretną godzinę.

Nie siedzą w poczekalni obok tony ludzi i nie kichają na mnie zarażając. Lekarz w znacznie lepszych warunkach niż publicznie przyjmuje mnie i bada sprzętem nierzadko również lepszym.

Jak coś ważniejszego – umawiam się do mojego internisty w wyprzedzeniem. Tu akurat najczęściej nie ma problemu i robię to najwyżej na tydzień do przodu. I biorę skierowanie na to, co potrzebne. Albo jak potrzebuję receptę – wypełniam wniosek online i potem odbieram w placówce – duża oszczędność czasu. Jak potrzebuję szybko rozwiać medyczne wątpliwości, włączam czat z lekarzem. Mega spoko.

Mam swoich stałych specjalistów – jestem pod stałą kontrolą diabetologa (cukrzyca, typ 1), endokrynologa (hashimoto) i hematologa (małopłytkowość i powiększona śledziona). Czasem wiadomo, dochodzi alergolog czy dermatolog lub ginekolog. Ale „na co dzień” interesuje mnie tych trzech. Jak widzisz, mam dość dużo chorób jak na trzydziestoletnią osobę.

No, ale wracając do tematu. Na tych specjalistów czeka się znacznie dłużej. Najczęściej około trzech miesięcy. ALE TO NIE JEST ŻADEN KŁOPOT. Bo akurat wizyty u nich powinny się odbywać co około 3-6 miesięcy. Zatem, gdy wychodzę od jednego, od razu rezerwuję sobie kolejną wizytę. I spokojnie czekam.

Koszty

Z plusami Luxmedu poznałam się dopiero w 2013, kiedy trafiłam na pierwszy w życiu prawdziwy etat. Bo wtedy ta przyjemność była dostępna właśnie przede wszystkim dla pracowników dużych firm. I płaciłam za to jakieś 20 zł. Plus podatek. Tzn minus podatek. Bo trzeba to było doliczyć do dochodu. Teraz, w WP, płacę chyba jeszcze mniej, mimo że pakiet mam naprawdę bogaty. No i serio. Nie mam żadnego problemu z tym, żeby co miesiąc płacić te 30 parę złotych (razem z podatkiem, w sumie odejmują z wypłaty i trzeba liczyć) na rzecz chorób.

Jak już nie będę pracować na etacie, to wykupię sobie taki pakiet samodzielnie. I będę płacić te 150 zł miesięcznie. Bo mi się to po prostu opłaca.

Jasne. Jestem większym chorowitkiem niż większość ludzi w naszym wieku. I lekarzy różnych specjalizacji odwiedzam ok. 8 razy do roku. Do tego dochodzą badania krwi, a czasem jakieś głębsze badania diagnostyczne. Jasne, mogłabym to wszystko robić za darmo w ramach NFZ.

Ale.

I tak bym nie robiła. Bo nie chcę czekać rok na wizytę. Kiedyś, jak jeszcze jeździłam komunikacją miejską, podsłuchałam rozmowę dwóch kobiet, gdzie jedna mówiła, że najbliższy termin do endokrynologa to sierpień 2016 (a to było w 2014 roku…).

Ale też dlatego, że liczy się dla mnie komfort i wysoki standard, a także jakość usług. A niestety, nierzadko, te w ramach NFZ, są na niższym poziomie, niż te w prywatnych praktykach.

Poza tym, zdrowie jest moim zdaniem bezcenne. I mimo że płacę aktualnie dwie składki na ubezpieczenie zdrowotne – jedną zależą od zarobków (etat) i drugą stałą (działalność gospodarcza), to wiem, że po przejściu na swoje, będę do tej kupki również dokładać.

A jakie jest Twoje zdanie na temat prywatnej opieki zdrowotnej? Korzystasz? Jesteś zadowolony? Chciałbyś mieć?