Ostatnio mam niewiele czasu na prowadzenie tego bloga, staram się, by pojawiały się tutaj nowe wpisy, jednak nie wychodzi to tak dobrze, jakbym chciała. Jakiś czas temu postanowiłam przestać rozpraszać się wieloma projektami, a skupić na tych, które są kluczowe – a najbardziej kluczowe jest prowadzenie mojej firmy. A to nie są same plusy. Zatem dziś wpis o tym, co mnie wkurza w prowadzeniu jej.
Parszywa biurokracja
Tak, z tym sobie musi radzić każdy przedsiębiorca. Chodzi tu o „porachunki” z urzędem skarbowym czy z ZUS-em. To właśnie z nimi najczęściej „coś jest nie tak”. Nie mam tu na myśli tego, że te urzędy nic nie robią, tylko szukają dziury w całym, żeby nam dowalić (choć są i tacy, którzy tak myślą), a bardziej to, że jak już coś się dzieje, to naprawienie tej sytuacji trwa niepotrzebnie zdecydowanie zbyt długo.
Ostatnio dałam ciała, przyznaję. Zawiesiłam swoją działalność na rzecz prowadzenia firmy wyłącznie w formie spółki. Właściwie nie ostatnio, bo z końcem roku 2018. I zapomniałam poinformować ZUS, że od teraz będę płacić tylko jedną składkę zdrowotną (sławetny formularz ZUS-DRA), a niestety moi (już prawie byli) księgowi również mnie o tym nie poinformowali. Jasne, nieznajomość zasad nie zwalnia z obowiązku ich przestrzegania, dlatego wzięłam to ładnie na klatę i pojechałam do tego „domu szatana”. I wiecie co? Musiałam wypełnić 10 formularzy kratka po kratce (a zapewne wiecie, jak wyglądają i jak intuicyjne są formularze naszych instytucji państwowych), w których było dokładnie to samo, prócz daty obowiązywania (a więc różniły się jedną cyferką). Zajęło mi to mocno ponad godzinę, a to tylko dlatego, że leciałam jeden za jednym, „odgapiając” od poprzedniego. Potem podeszłam do okienka i wręczyłam Panu urzędnikowi stos formularzy. Zatem ktoś musiał to wprowadzić do komputera. No brawo. Czy to naprawdę było potrzebne? Zmarnowałam swój czas i osoby, która to później przepisywała.
Mamy rok 2019. Naprawdę uważam, że wiele kwestii tego typu można by uprościć. Większość firm nadąża za rozwojem technologicznym, urzędy również są w tym coraz lepsze. Niestety jednak nie wszędzie już ta nowoczesność dotarła.
Trudny charakter klientów
Pracując na etacie masz jednego szefa. Prowadząc agencję, masz tylu szefów, ilu klientów. Jasne, powiecie, że klient to nie to samo, bo tu jest bardziej partnerska relacja. Oczywiście, większość naszych klientów jest super i świetnie się dogadujemy, z niektórymi przechodzimy „na Ty”. Wiedzą, że wzajemna współpraca jest w naszej branży bardzo ważna, odpisują na maile, odbierają telefony, a także szybko wprowadzają zmiany na swoich stronach lub zlecają je swoim pracownikom.
Niestety, nie wszyscy tacy są. Jak to się mówi – cham znajdzie się wszędzie. I nie ma znaczenia, jaka łączy nas relacja. A więc zdarzają się i klienci-chamy. Żałuję, że nie da się takiego gatunku rozpoznać już na etapie ofertowania czy podpisywania umowy. To by wiele ułatwiało, bo nie musiałabym się z takimi użerać – po prostu do współpracy by nie doszło. No ale co zrobić. Załóżmy, że jego „chamowość” ujawnia się dopiero po jakimś czasie. Albo klient zatrudnia nowego pracownika, który od teraz będzie odpowiedzialny za kontakt z naszą agencją. I ten pracownik ma właśnie taki typ charakteru.
Czym się objawia? Tym, że jest opryskliwy, wredny, nie patrzy na merytoryczne argumenty, dla niego istnieje tylko „nie, bo nie” albo „tak, bo ja tak mówię”. Taki klient nie zna się na tym, co dla niego robimy, ale wie najlepiej, że wszystko robimy źle. I nie docierają do niego obiektywne raporty pokazujące efekty naszych działań. A najgorzej jest, jeśli trzeba go w coś zaangażować i jest to niezbędne do prawidłowego wykonania naszej pracy – wtedy najczęściej wynajduje sto powodów, żeby zrobić wszystko, tylko tego nie zrobić. Tak, tacy są najlepsi. A co z nimi zrobić? Żeby nie nabawić się kolejnych siwych włosów – najlepiej złożyć takiemu klientowi wypowiedzenie.
Bezmyślni konkurenci
Ogólnie mamy dobre relacje z naszymi konkurentami. Po prostu staramy się nie wchodzić sobie w drogę i to jest moim zdaniem najlepsza strategia. Niestety, nie każdy tak uważa i nierzadko nasi klienci wysyłają nam maile, w których inne agencje marketingu internetowego polecają siebie mówiąc, jaką słabą robotę wykonujemy. To bardzo miłe ze strony klientów, że ignorują takie oferty i informują nas o takich wiadomościach. My wtedy pokazujemy tę „słabą pracę” w postaci wzrostu ruchu czy sprzedaży i temat się kończy. Mimo wszystko jednak uważam, że takie działania są absolutnie bez sensu. Dlatego nigdy sami tak nie robimy. Bo w przyszłości nasze drogi mogą się przecież skrzyżować. I co? I będzie niezręcznie.
Inny typ bezmyślnego konkurenta to człowiek, którego ego jest większe niż góry lodowe na Antarktydzie. Czego by nie zrobił, to zrobił to lepiej niż my. Bez względu na to, ze fakty mówią inaczej, on zawsze ma rację. W naszej branży zdarza się, że przejmujemy po sobie projekty – albo my po kimś, albo ktoś po nas, bo klient po prostu, dla higieny, postanowił zmienić firmę od SEO. No zdarza się. I wtedy właśnie ujawnia się taki „Zbigniew” i daje czadu. Ale dyskusje z takim delikwentem w ogóle nie mają sensu, bo on zawsze znajdzie jakąś chamską zaczepkę, żeby nas jeszcze bardziej wkurzyć. Tak, zdecydowanie za bardzo się czymś takim przejmuję i na pewno muszę popracować nad nie przejmowaniem się.
Problemy z komunikacją
Tak. Jakby ktoś mnie zapytał o to, co jest najważniejsze w prowadzeniu firmy, bez zastanowienia powiedziałabym, że KOMUNIKACJA. I to na każdym poziomie relacji. Dlatego właśnie najbardziej wkurzają mnie jej braki. I mogą to być problemy z komunikacją:
- ze wspólniczką lub z pracownikami,
- z klientem,
- z kontrahentami,
- z księgową itp.
Bo tak naprawdę to zamyka ścieżkę dobrych relacji. A dobra komunikacja przecież nic nie kosztuje. Odpisanie na maila „Dziękuję za informację, już się tym zajęłam” nic nie kosztuje. „Przepraszam” i przyznanie się do błędu, jak ktoś da ciała, również nic nie kosztuje. Tylko, że to wymaga pewnych personalnych umiejętności, a to już nie zawsze się da.
Efekty, których nie da się wytłumaczyć
O tyle, o ile poprzednie 4 punkty to coś, z czym musi zmierzyć się każdy przedsiębiorca i są one w miarę uniwersalne w różnych branżach, to ten punkt jest dość specyficzny. Chodzi o to, że w działaniach SEO, którymi zajmuje się moja firma, czasem jest tak, że coś zadziałało, ale nie wiadomo co.
Zdarza się to rzadko, bo najczęściej wykonywane przez nas działania przynoszą takie efekty, jakich się spodziewamy, ale jednak bywa i tak, że nic nie jest robione, a pojawiają się wzrosty, albo było zrobione tak dużo rzeczy, że nie wiadomo, co zadziałało. No i jest to niezwykle frustrujące. Tak na przykład mamy teraz z naszym projektem serialowym.pl.
Tak, to zdecydowanie 5 najważniejszych aspektów, które wkurzają mnie w prowadzeniu firmy. A co wkurza Ciebie?