Wróciłam! Jeszcze ciężko mi wrócić do rzeczywistości po urlopie na Krecie, ale staram się. Dziś pierwszy dzień w pracy. Ale mam pewną refleksję. Wiem dobrze, że moje myślenie jest bardzo kontrowersyjne. Ale nie mam żadnego poczucia winy kupując wczasy all inclusive. Pisałam już o tym, że nie stać mnie, by nie jeździć na wakacje oraz o tym, że nie mam zamiaru oszczędzać na wyjazdach. Komentarze pokazały, że macie różne spojrzenie na ten temat.
Niektórzy z Was stwierdzili, że zorganizowane wczasy to przepłacanie pieniędzy i że nie ma sensu tyle płacić, skoro można to samemu zrobić taniej. Inni uważali podobnie, jak ja, że nie ma nic złego w tego typu wczasach.
No właśnie. Ja nie mam nic przeciwko samodzielnemu organizowaniu sobie wycieczek, dzięki temu zwiedziłam trochę fajnych miast. Ale traktuję to raczej jako aktywny sposób spędzania wolnego czasu. A raz, no dobra, dwa razy w roku, jeżdżę na wakacje odmóżdżające i w 100% relaksujące. Chodzi w nich o to, żeby o nic się nie martwić. Żeby wszyscy wszystko za mnie zrobi 🙂 Począwszy od zawiezienia mnie na lotnisko, przewiezienia mnie, dowiezienia z lotniska do hotelu, zapewnienia mi noclegu i dobrego jedzenia oraz fajnego alkoholu. I najlepiej jeszcze zapewnienia fajnych wycieczek.
I tak już byłam w ten sposób w wielu cudownych miejscach. I to wcale nie oznacza, że leżę do góry brzuchem na basenie i piję drinka z palemką. To znaczy to też, ale ruszam tyłek poza hotel 😀 I zawsze staram się zwiedzić jak najwięcej. Podczas wypadku na Kretę oznaczało to przejechanie połowy wyspy. I było fantastycznie.
All inclusive – cena, którą warto zapłacić
I jasne, kosztują takie wczasy więcej, bo cenię sobie też wysoki standard hotelu, ale uważam, że to, co dostaję w zamian, jest bezcenne! I tak też pobyt dla jednej osoby w pokoju dwuosobowym w hotelu Rethymno Mare w miejscowości Skaleta na Krecie kosztował 3097 zł od osoby w terminie 11-18 września. Z dopłatą do widoku na morze (wiecie, jak cudownie było zasypiać widząc oświetlone miasto z lewej i morze z prawej? A jak wstawać widząc ten cudowny lazurowy błękit?). Stówkę. Można to było zrobić za 2000 zł. Jasne. Ale o niższym standardzie i z myślą z tyłu głowy, że coś będzie nie tak. I dlatego właśnie all inclusive.
A skoro mam takie wyjazdy max 2 razy do roku, to chcę zminimalizować ryzyko, że coś pójdzie nie tak. I to właśnie to kosztuje mnie ten dodatkowy 1000 zł. I nie mam z tego powodu żadnego poczucia winy. Bo w oszczędzaniu chodzi o to właśnie, żeby mieć priorytety. I wiem, że nigdy nie będę żałować pieniędzy na takie wypady. Bo to właśnie dla takich chwil, 100% regeneracji, żyję 🙂
I jak zwykle – podrzucam Wam parę fotek 🙂
No to czekam teraz na Wasze zdanie na temat all inclusive 🙂
PS Kreta to cudowne i magiczne miejsce.