Uzależnić można się nie tylko od alkoholu, papierosów, słodyczy czy hazardu. Jest wiele innych, groźnych nałogów, które masz, a nawet nie jesteś ich świadomy. I to właśnie one potrafią równie skutecznie zrujnować życie, jak te wymienione powyżej. Zobacz, jakie to, przyznaj się do nich i zacznij zwalczać. Bo one blokują Cię przed osiągnięciem sukcesu.

Dlaczego to nałogi? Bo bardzo trudno sobie z nimi poradzić i męczą nas praktycznie nieustannie. A jednocześnie mocno nam szkodzą.

Oczekiwanie, że wszystko pójdzie gładko

Niespodzianka. Nie zawsze się tak da. Ba, zwykle się tak nie da. Więc nawet się na to nie nastawiaj. Uświadom sobie, że trzeba na to zapracować. Wszystkie wielkie osiągnięcia wymagają dużych nakładów pracy! Zastanów się – zakładasz, że coś pójdzie gładko, a potem nie idzie – jesteś mega zawiedziony, że nie poszło tak, jak sobie to założyłeś. A może lepiej od razu nastawić się na to, że może być ciężko?

Pamiętaj, że nie zawsze wszystko toczy się po naszej myśli, a już tym bardziej – nie zawsze będziemy robić to, co sprawia nam przyjemność i co lubimy. Bardzo często jest dokładnie odwrotnie.

Porównywanie się do innych i podświadoma rywalizacja z nimi

Bez względu na to czy robimy to świadomie, czy nie, ciągle porównujemy się do innych. Od takich płytkich i przyziemnych sytuacji typu „ale ona ma fajną figurę”, „świetnie dziś wyglądał w pracy”, po bardziej ambitne „ale bym chciała być tak inteligentna jak ona”, „szkoda, że nie jestem taka zaradna”, „jestem pod wrażeniem jej osobowości”. I jak już sobie uświadomimy to porównanie, to nagle zaczyna się rywalizacja, niebezpośrednia i rzecz jasna, poza nami, nikt o niej nie wie, ale jednak rywalizacja.

A to może być dla nas bardzo złe i wprowadzić nas w parszywy nastrój. Bo co, jak co, ale pamiętajmy, że poza tym, że jesteśmy członkami społeczeństwa, przede wszystkim jesteśmy sobą (Paulo Coehlo). W czymś jesteśmy gorsi? No pewnie, każdy w czymś jest! Dlatego też zawsze jesteśmy w czymś lepsi. I spójrzmy na to raczej właśnie z tej strony.

Potrzeba akceptacji

Zawsze chcemy być zaakceptowani przez innych – przez naszych bliskich, przez kolegów z pracy, przez nawet panią w sklepie osiedlowym. Chcemy, by nasze decyzje i to, co aktualnie robimy, spotkało się z akceptacją. I bez względu na to, czy jest to błahostka typu „Kochanie, czy jak zrobię na obiad kalafior, to będzie dobrze?”, „czy dobrze wyglądam w tych spodniach”, czy są to bardziej ambitne „mamo, czy uważasz, że powinienem wybrać właśnie te studia?”, „Czy ta praca jest dla mnie odpowiednia”.

A pamiętasz, kiedy ostatnio zrobiłeś coś, do czego akceptacja nie była Ci potrzebna? Zastanów się następnym razem, gdy będziesz podejmować jakąkolwiek decyzję. I odpuść sobie potrzebę bycia zaakceptowanym.

Skrajnie emocjonalne podejście do wszystkiego

Większość z nas zdecydowanie za bardzo się wszystkim przejmuje i podchodzi do codziennych sytuacji emocjonalnie. Najczęściej zupełnie niepotrzebnie. Doskonale wiem, że łatwo się mówi, bo każdy z nas jest inny i przeżywa wszystko na swój sposób, ale czasem warto na chwilę się zatrzymać i spojrzeć na swoje podejście z boku.

Koleżanka nie odpisała Ci na smsa i jest Ci mega smutno, od razu zakładasz, że się obraziła? A może poczekaj, daj jej czas, może rzeczywiście nie może odpisać? Znajomi z pracy poszli na lunch bez Ciebie, masz z tego powodu doła. Ale może poszli, bo czekali na Ciebie, a Twoje spotkanie się przedłużało? Nie miej im tego za złe. Jest wiele tego typu sytuacji – warto do nich podejść z dystansem.

Myślenie bardziej o innych, niż o sobie

Standardowe? Nie zrobię tego, bo to będzie nie w porządku. Mogę to zrobić, ale to nie będzie fair. Zrobiłbym to, gdyby nie to, że to może ją zranić. Tego typu myślenie towarzyszy nam bardzo często. Jasne, fajnie, że jesteśmy empatyczni i bierzemy pod uwagę zdanie innych. Ale czasem zapominamy w tym wszystkim o sobie, a przecież to właśnie o nas powinno chodzić w naszym życiu. O nas i o naszych najbliższych. To, co myśli kolega, pani ze sklepu, czy współpracownik, powinno mieć mniejsze znaczenie.

Na początku może być trudno się przestawić, ale w pewnym momencie stwierdzisz, że już dawno powinieneś był to zrobić i skupiać się na tych, którzy są naprawdę dla Ciebie ważni.

Wiara, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy

Zrobiłbym to, ale nie dam rady. Spróbowałbym, ale i tak nie wyjdzie tak dobrze, jakbym chciał. Więc właściwie po co zaczynać. I tak to działa zarówno w przypadku kariery i jej rozwoju, jak i w życiu prywatnym. To też standard – kocham, ale niewystarczająco dobrze. Zawsze można bardziej, lepiej. Zawsze można coś zrobić bardziej skutecznie. Jasne, że można, ale zadręczając się w ten sposób, daleko nie zajdziemy.

Grunt, to uświadomić sobie – „jestem wystarczająco dobry, nie muszę być najlepszy” – a od razu będzie nam łatwiej. I to wcale nie znaczy, że nagle mniej od siebie wymagamy.

Zbyt intensywne myślenie nad wszystkim

Zastanawiasz się nad wszystkim po kilkadziesiąt razy? Niepotrzebnie. I to dotyczy wszystkich sfer życia – od najbardziej błahych i podstawowych, takich, jak wybieranie butów w jednym sklepie dwie godziny, przez analizowanie decyzji biznesowych i tych związanych z pracą, po zbyt intensywne myślenie w sferze prywatnej. A naprawdę jest tak, że najczęściej to właśnie pierwsza decyzja jest najlepsza.

W żadnym wypadku nie namawiam Cię do tego, żeby od razu robić wszystko spontanicznie, ale myślenie nad wszystkim zbyt intensywnie nie jest dobrym rozwiązaniem. Bo stracisz tylko cenny czas. A potem i tak zdecydujesz się na to, co wziąłeś pod uwagę na samym początku.

Marzenie zamiast wdrażania i realizacji celów

Jest takie banalne powiedzenie „don’t dream your life, live your dreams”. Ale jest w nim 100% racji. Przestań ciągle marzyć i planować, a zacznij realizować te marzenia. Bo co Ci da ciągle zwlekanie i odkładanie tego na później? A właściwie dlaczego w ogóle to odkładasz? Boisz się, że się nie uda? Spójrz dwa punkty wyżej i uwierz, że jesteś wystarczająco dobry. Weź się ogarnij i zacznij realizować swoje cele. Inaczej skończy się to frustracją, że w życiu nic nie osiągasz i że nic Ci się nie udaje. A przecież to zależy w 100% od Ciebie!

A może przychodzą Ci na myśl inne tego typu „nałogi”?